16 maja 2017

BEAUTY La Roche-Posay Hydraphase Intense Legere

Hej! W ostatnich tygodniach pojawił się na blogu wpis dotyczący serum intensywnie nawilżającego Aqualia Thermal od Vichy. Moja opinia była jak najbardziej pozytywna z prostego względu - moja skóra potrzebowała mocnego nawilżenia i serum doskonale sobie z tym poradziło. Jak będzie w przypadku kremu intensywnie nawilżającego Hydraphase Intense Legere od La Roche-Posay? Zdradzę Wam w sekrecie, że oba te produkty stosuję od tego samego czasu nakładając krem po uprzednim, delikatnym wklepaniu serum.

Zacznijmy od tego jaką funkcję ma spełniać wyżej wymieniony kosmetyk?

Jest to krem głęboko nawilżający o przedłużonym działaniu, a oznacza to nic innego niż to, że będzie spełniał on swoją funkcję przez dłuższy czas niż standardowe kremy nawilżające. Pewnie niejedna z Was spotkała się z nieprzyjemnym efektem szorstkości skóry, bądź jej częściowym przesuszeniem czy powstającymi znienacka liszajami. La Roche-Posay Hydraphase Intense Legere ma pomóc w zredukowaniu wszystkich tych objawów i sprawić, by nasza skóra była cały czas w świetnej kondycji, a co za tym idzie by była miękka i elastyczna. Ja, jako osoba mająca wieczny katar często zmagam się z sytuacjami przesuszenia okolic nosa i do tej pory tylko wazelina (i to ta o najgęstszej konsystencji!) była w stanie poradzić sobie z tym problemem. Aktualnie nie muszę tego robić tak często, bo czuję działanie kremu, a co za tym idzie ludzie coraz rzadziej zwracają mi uwagę mówiąc, że coś mi się świeci koło nosa ;-) Są też tacy (czyt. mój chłopak), którzy twierdzą, że z wysmarowanym dookoła nosem wyglądam jak wariatka! Cóż, ciężko się z nim nie zgodzić kiedy w sytuacji gdy nie mam pod ręką wazeliny chwytam pomadkę ochronną barwiącą na kolor czerwony.... Uwierzcie mi, wyglądam wtedy przekomicznie!
Formuła kremu zapobiega ponownemu odwodnieniu skóry i długotrwale ją nawilża. Magicznym składnikiem jest znowu kwas hialuronowy, który wzmacnia między innymi połączenia komórkowe skóry, a co za tym idzie zatrzymuje w niej wodę. Producent obiecuje, że krem zapewnia uczucie komfortu do 24 godzin. Przeznaczony jest do codziennej pielęgnacji skóry wrażliwej, normalnej i mieszanej. I oczywiście jak wszystkie kosmetyki La Roche-Posay jest hypoalergiczny.
Ja stosuję go dwa razy dziennie - rano i wieczorem po uprzednim oczyszczeniu twarzy i nałożeniu serum.
Moją największą zmorą były do tej pory  miejscowe, aczkolwiek rozległe przesuszenia, które niejednokrotnie tak swędziały, że nie mogłam wytrzymać i musiałam je rozdrapać. Nie wyglądało to dobrze... Nie było sposobu żeby to przykryć, bo podkład czy puder tylko pogłębiał optyczne wrażenie przesuszonej twarzy.
Zauważyłam, że moja skóra się uspokoiła, a liszaje (odpukać!) najwidoczniej o mnie zapomniały! Oczywistym jest to, że przy  moim katarze zawsze się zdarzy obetrzeć nos i nawet najlepsza pielęgnacja nie będzie w stanie sobie z tym poradzić, jednak nie jest to już tak problematyczne jak było wcześniej.
Chusteczek nie zmieniłam, tak więc obstawiam działanie kremu ;-)
Podsumowując: moja skóra jest teraz naprawdę świetnie nawilżona, nie mogę narzekać na przesuszenia czy efekt zmęczonej twarzy. Odpowiednio zbilansowana dieta plus odpowiednio dobrana pielęgnacja skóry twarzy potrafią zdziałać cuda. Warto zainwestować pieniądze w dobre kosmetyki i odmówić sobie kolejnej imprezy czy kilku paczek papierosów w imię urody. W końcu każda kobieta chce być uważana za piękną, prawda?

Dajcie znać co myślicie o mojej opinii! Starałam się być jak najbardziej obiektywna i przekazać Wam tyle informacji ile tylko mogę, by pomóc podjąć Wam decyzję przy zakupie kosmetyków do pielęgnacji twarzy! Przesyłam buziaki!

4 komentarze:

Dziękuję za każdy komentarz :* // Thanks for every comment xx